honeybunny.fotkoblog.pl
Feel like a star, bitch
Wygrywają tylko ci, którzy wiedzą na czym im zależy.
2013-12-08 22:01:55
Aparat: Canon - EXIF↓
Model: Canon EOS 5D Mark II
Przys?ona: f/1.8
Ogniskowa: 50.0mm
Na?wietlanie: 1/100
ISO: 500
Takimi słowami zakończyła swoją wypowiedź jedna z moich dobrych koleżanek. Coś mnie tknęło. Chociaż nie, to złe określenie. Coś, co kryło się za tymi słowami, bardzo mocno i bez wyczucia przywaliło mi w nerki, wątrobę i płuca. Wewnętrznie zwijałam się z bólu, nie mogłam oddychać i jednocześnie ryczałam jak dziecko. To wszystko w środku. Na zewnątrz żadnej oznaki bólu, pomijając jeden mały grymas twarzy i bezsensowne, długie gapienie się w ściane. O czym wtedy myślałam? Nie pamiętam. Przez głowę przechodziło mi dużo myśli. Jedne były ważne, inne znowu totalnie błahe. Coś w stylu: "Co ja robię ze swoim życiem, do czego sama siebie prowadzę- to skończy się gorzej niż podejrzewałam, bo nie dam sobie potem z tym rady. Jestem zwykłą suką" i "Zjadłabym coś słodkiego, cholera-muszę iść do sklepu". Wszystko to w idealnej, grobowej wręcz ciszy. Żadnej muzyki, pytań, rozmów, biegania kotów, nic. Zero. Sama ze swoimi problemami, tylko po to, żeby obiektywnie je przeanalizować. Niestety, mój obiektywizm umarł bardzo szybko gdzieś pomiędzy pierwszymi słowami w mojej głowie. Cicha rozmowa ze sobą czasami jest dobra, ale nie tym razem. Zdałam sobie właśnie teraz sprawę z tego, do czego prowadzą moje działania i jak bardzo za chwilę zabolą mnie błędy, które aktualnie popełniam, albo dopiero planuję je popełnić. A czemu? Bo wewnątrz mnie jest pustka. Coś było, nagle BACH- rozjechano to w bezczelny sposób i zabrano śmieci. Nie mam nic. Zero. Coś wewnątrz mi się zepsuło na amen. Zablokowało, wywaliło wszystko, co było potrzebne do tego, żeby zaczęło mi na kimś zależeć. Teraz nawet nie jestem pewna, czy cokolwiek, co "czułam" do kogokolwiek było prawdziwe, bo przecież jeżeli uczucia moje byłyby szczere, to NIGDY mi by to nie przeszło. Nigdy. A jednak, przeszło i to wręcz na zawołanie. Potrzebowałam na to kilku sekund. Kilku jebanych sekund, żeby wszystko, co było we mnie (wszelakie wartości, poglądy, reguły i zasady) rozpłynęły się do bliżej nieokreślonego miejsca. WSZYSTKO, NA CO PRACOWAŁAM PONAD ROK JEBŁO SIĘ W PIZDU, że tak kolokwialnie to ujmę. Bo po co mam opisywać milionami słów kazdy etap niszczenia mnie? To boli. Nie tak jak w tamtym roku, ale boli. Sam fakt, że się zgubiłam (znowu). Jeżeli kiedyś wydam podręcznik, to chyba tylko o samodestrukcji. Chociaż w sumie to nie będzie musiał być podręcznik, a raczej biografia. Książka, lektura na wieczorne nudy. Takie wiecie 'for fun' gimbazja wita. Dobra, nie ważne. Nie płakałam już w chuj i teraz też nie będę..
Potrzebuję odrobiny spokoju, czegoś pewnego, nowego fundamentu, który pozwoli mi zbudować siebie. Na nowo. Jedno jest pewne. Fundament nazwany męskim imieniem jest bardzo, ale to bardzo niestabilny...Fundament z męskim imieniem, nie jest żadnym fundamentem. Iluzją bezpieczeństwa, fantazją i naszym wyemaginowanym marzeniem. Niestety, żyjemy w XXI wieku i jeżeli nie nauczę się niezależności i odpowiedzialności- zginę z własnej broni. Będę krwawić krwią ludzi, których zabiłam..Już to robie.
NIECH MNIE BOLI KUUURWA, NIECH MNIE ROZRYWA Z BÓLU. WOLĘ TO NIŻ PUSTKĘ I NICOŚĆ...NIE CZUJĘ, WIĘC NIE ŻYJĘ. NIECH MNIE TO KATUJE..
Komentarze
Dodaj komentarz
Poleć to zdjęcie znajomym
Podaj swój adres e-mail
Podaj adresy e-mail znajomych
Napisz wiadomość
Przepisz kod z obrazka:
*u*
indestructible: *u*
odpowiedz